- R E C E N Z J E -   

 


HOUNDS OF LOVE (LP)

THE HAIR OF THE HOUND (LASERDISC)

HOUNDS OF LOVE

 

„Kasia z Wichrowych Wzgórz” jakoś to niepostrzeżenie wymknęła się ze wszelkich zaszeregowań i klasyfikacji. Zachowuje się tak, jakby jej nie zależało na popularności i miejscach na listach przebojów. Milczała od trzech lat i w tym czasie prawie się o Niej nie mówiło i nie pisało. Nie mogąc zapomnieć znakomitego jesiennego „All The Love” z poprzedniego albumu „The Dreaming”, cierpliwie czekałem na jej nową płytę. Pojawiła się jesienią i zawiera muzykę w jesiennym nastroju. Kiedy usłyszałem z singla „Running Up That Hill” przeczuwałem, że to będzie najlepsza płyta Kate Bush. I w mojej ocenie taka ona jest. Kate zawsze nas zaskakiwała, poczynając od debiutanckiego singla „Wuthering Heights”. Gdy słuchałem tej piosenki pierwszy raz, pomyślałem: „Co za szkaradzeństwo!”, a po kilku następnych przesłuchaniach nie mogłem się od niej uwolnić. Nowej płyty Kate od razu słuchałem z nabożeństwem i od pierwszego przesłuchania uważam ją za jedno z najciekawszych wydawnictw płytowych tego roku. Cenię tę płytę przede wszystkim ze względu na niepowtarzalny nastrój muzyki na niej zawartej, nastrój jakiego nie można znaleźć na wielu dobrych płytach. „Hounds Of Love” to płyta z gatunku koncepcyjnych. Najlepiej słuchać jej w całości i to późnym wieczorem. Jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, wydaje się, że nie ma na niej zbędnego dźwięku. Po pierwszych przesłuchaniach wydawało mi się, że zbędne jest tylko zakończenie:„The Morning Fog”. Myślałem, że po rewelacyjnym „Hello, Earth” nic już nie powinno być. A jednak chyba dobrze, że jest coś, co psuje nastrój i sprowadza nas na Ziemię. Ciągle jeszcze bardzo młoda Kate Bush tworzy muzykę bardzo mądrą i dojrzałą. Teksty, które pisze są trudne i być może nie zawsze dla nas zrozumiałe, ale nigdy nie są o niczym. „Gdybym tylko mogła, umówiłabym się z Bogiem, by zamienił nasze miejsca. Mogłabym pobiec tą drogą, wbiec na to wzgórze, gdybym tylko mogła. Nie chcesz mnie zranić, ale spójrz, jak głęboko tkwi kula. Nieświadomie odpycham Cię od siebie, w naszych sercach burza. Czyż tak wiele w nich nienawisci dla tych, których kochamy? Powiedz, że oboje coś jednak znaczymy, że my właśnie nie będziemy nieszczęśliwi”. To tylko fragment „Running Up That Hill”, ale zachęcam do uważnego posłuchania całej płyty. Może wtedy okaże się, że jest lepsza niż się wydawało.
P.S. W kilka dni po ukazaniu się, album „Hounds Of Love” od razu wszedł na pierwsze miejsce najpopularniejszych płyt na brytyjskim rynku muzycznym wg „Music Week”. Single wydane z albumu to: wspomniany już „Running Up That Hill” i „Cloudbusting”. Najlepsze numery na płycie: WSZYSTKIE!  
 
Marek Niedźwiecki, Grudzień 1985, Non Stop

THE WHOLE STORY (LASERDISC)

LIVE AT HAMMERSMITH ODEON (LASERDISC)u

 

VIDEO CLIP - KATE BUSH
 
Minęły trzy lata, gdy ukazał się ostatni longplay Kate Bush...
Niedawno, ku uciesze wszystkich fanów, pojawił się kolejny krążek tej wokalistki nagrany tym razem z trzema autentycznymi Bułgarkami. Album jest znakomity, my jednak wróćmy do nieco starszych dokonań Kate.
Dzisiaj polecam wam szczególnie gorąco wspaniały film video "The Whole Story", wyprodukowany przez EMI. Można go z powodzeniem potraktować jako materiał dydaktyczny dla wielu naszych artystów, reżyserów, operatorów, scenografów, choreografów i tak dalej.
Takiego kunsztu próżo szukać u wielu renomowanych gwiazd. Zresztą oglądając "The Whole Story" kilkakrotnie odniosłem wrażenie, iż niektórzy rodzimi wykonawcy byli wyraźnie inspirowani tym co zaprezentowala Kate. Nie mam zamiaru nikogo dotknąć, lubię na przykład Beatę Kozidrak czy Gaygę, ale obie panie zdaje się uszczknęły z tego obrazu  to i owo. A jest co... bardzo przemyślana koncepcja całego filmu, wyrazista i oryginalna stawia go w rzędzie najwybitniejszych dzieł tego gatunku.
Niewątpliwie zasługa to przede wszystkim samej Kate Bush, artystki uniwersalnej, wspaniale śpiewajacej, tańczącej, tworzącej jakże specyficzny klimat wszystkich prezentowanych kompozycji. Jest w nich i żart, i ironia, i refleksja, i wnikliwa obserwacja otaczającej rzeczywistości. Kilkanaście piosenek, choć prezentowanych w formie video clipów, stanowi jednak spójną całość, a swoistą pointą jest ostatni utwór zatytułowany "The Big Sky". Niewiele w filmie elektroniczno-komputerowych bajerów, a mimo to każda minuta to prawdziwa perełka. Większość materiału wyreżyserowała sama wokalistka, w pozostałych sekwencjach miała także niebagatelny udział (poza tym, że w końcu śpiewa). Dzieje się w nich tak wiele, że nawet kilkakrotne obejrzenie "The Whole Story" w krótkim okresie bynajmniej nie nuży, lecz wręcz przeciwnie, ujawnia coraz to nowe walory filmu.
Powie ktoś: no tak, ale taśma nie życie, wszystko można spreparowć... fakt, dlatego niedowiarkom polecam "Live At Hammersmith Odeon" nakręcony w 1979 roku podczas koncertu Kate w Londynie. Wszystkie ochy i achy można by powtórzyć, choć to przecież live i wydawało by się nieco starawy. Nieprawda, sztuka pani Bush zwycięsko wychodzi z próby czasu. No, ale jeśli ma się takie przygotowanie...
 
THE WHOLE STORY, 1986, 55' , EMI
KATE BUSH LIVE AT HAMMERSMITH ODEON, 1979, 52' , EMI
Video Clip, MAGAZYN MUZYCZNY, 1989 

THE SENSUAL WORLD - THE VIDEOS (LASERDISC)

POWRÓT KATE BUSH
 
Po ponad 3-letniej przerwie Kate Bush powraca z nową płytą, na której w kilku nagraniach towarzyszy jej... bułgarskie Trio Bułgarka. Jest to wynik ogromnego zainteresowania, wręcz obsesji Kate na punkcie bułgarskiej muzyki ludowej. Jakie są tego źródła? Okazuje się, że znajomość tej muzyki zawdzięcza ona swojemu bratu Paddy'emu, multiinstrumentaliście, od lat studiującemu etniczną muzykę różnych krajów.
KATE: Taśmy z bułgarską muzyką ludową miał on już 3 lata temu, gdy kończyłam pracę nad "Hounds Of Love". Ta muzyka to najbardziej nieprawdopodobna rzecz, jaką w życiu słyszałam. Coś przepięknego. Dlatego bardzo chciałam w przyszłości pracować z bułgarskimi wokalistami. Ale wiele czasu zajęło mi oswojenie się z tym pomysłem.
Dzięki pomocy Joe Boyda, szefa wytwórni Hannibal Records, która wydała w Anglii kilka płyt z bułgarską muzyką ludową (w tym również Tria Bułgarka), Kate skontaktowała się z tym zespołem. W październiku ub. roku pojechała na dwa tygodnie do Bułgarii. Do Londynu powróciła już z Janką Rupkiną, Stolanką Boniewą i Ewą Gieorgiewą.
KATE: Bardzo balam się, że nic z tego nie wyjdzie po prostu dlatego, że one są tak dobre. Poza tym mogły odnieść wrażenie, że chcę je trochę na siłę wpasować w zachodnią muzykę.
Ale obawy okazały się płonne. Pomagał nam aranżer Dmitr Penew, ponieważ piękno bułgarskiej muzyki to nie tylko głosy, ale i specyficzne aranżacje. Dmitr był cudowny, a wszyscy wzajemnie rozumięliśmy się znakomicie, pomimo kłopotów językowych. Może to zabrzmi banalnie, ale czuję się bardzo zaszczycona tą współpracą.
Za każdym razem, gdy śpiewały mi utwór "Strati Angelaki" musiałam wychodzić z sali prób, ponieważ łzy same płynęły do oczu. Niewiele rzeczy tak na mnie dziala. Przez cały okres wspólnej pracy byłam niezwykle podekscytowana, poza tym praca z kobietami to zupełnie coś innego. Ponieważ nie mogłyśmy się porozumiewać ze sobą intelektualnie - nie rozmawiałyśmy o sytuacji w Bułgarii, czy sklepach w Londynie - całe nasze wzajemne komunikowanie się mialo całkowicie emocjonalny charakter.
Nowy LP, podobnie jak i poprzedni, powstawał bardzo długo. Dlaczego? Nagrywanie sprawia mi wiele trudności, nic nie przychodzi mi łatwo. Nie wiem, czy jestem perfekcjonalistką, choć tak o mnie mówią ludzie. Po prostu za każdym kolejnym razem pisanie piosenek przychodzi mi znacznie trudniej. Może wydawać się, że 10 utworów to niewiele, ale w każdym chce się powiedzieć coś o sobie, o tym, jakim jest się w danym momencie, powiedzieć coś nowego. Im bardziej w coś się zagłębiasz, tym ciężej ci to idzie.
Nagrywanie płyt jest dla mnie bardzo psychologicznym procesem. Czymś bardzo bolesnym, trudniejszym za każdym razem. Myślę, że ludziom ciężko przychodzi zrozumienie tego, a takie tłumaczenie wydaje się głupie, bo przecież zrobienie albumu to taka prosta sprawa... Ja jednak muszę zaakceptować wiele rzeczy o samej sobie na tej płycie, co jest dla mnie dość trudną sprawą. Za każdym razem oszukuję się, że zrobię longplay w 6 tygodni, ale gdy już jestem w studiu wszystko urasta do ogromnych rozmiarów. Myślę sobie wówczas: "Mój Boże, co ja tutaj robię?"
 
Na szczęscie za każdym razem warto tak długo czekać.
 
(ts), Inne Głosy, MAGAZYN MUZYCZNY, 1989
 
d

The Sensual World (Limited Edition)

THE SENSUAL WORLD (BOX - LIMITED EDITION)

THE SENSUAL WORLD (BOOKLET - BIOGRAPHY - LIMITED EDITION)

 

KOBIETA O OCZACH DZIECKA
 
Większość ludzi utożsamia mnie z nawiedzoną wokalistką, śpiewającą "Wichrowe Wzgórza", co bardzo mnie dziwi, gdyż było to tak dawno temu. Ale taki właśnie obraz utkwił im w pamięci i dlatego naprawdę dziwię się teraz, że oni wciąż się mną interesują...
Kate Bush zawsze cechowała zaskakująca skromność i wręcz dziecięca spontaniczność. Na pierwszy rzut oka trochę to osobliwe: jej pierwszy singiel "Wuthering Heights" przypuścił błyskawiczny i skuteczny atak na listy przebojów, tak więc przysłowiowa "woda sodowa" mogła uderzyć do głowy młodej, dwudziestoletniej dziewczyny. Gdy jednak bardziej uważnie przyjrzymy się jej płytom, wsłuchamy się w muzykę i spróbujemy przeanalizować teksty, wszystko nabiera naturalnych kolorów. Kate Bush niezwykle emocjonalnie podchodzi do swojej artystycznej działalności, traktując ją zarazem bardzo poważnie, niczym dziecko całym sercem zaangażowane w swoją zabawę, patrzące na wszystko ciekawymi, wrażliwymi oczami. Ponadprzeciętnie dojrzałe dziecko.
Pod wieloma względami wciąż jestem malutką dziewczynką i przypuszczalnie będę nią nawet, jeśli dożyję sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki. Takie dziecięce życie to bardzo interesująca rzecz, może dlatego, że nie jestem zbyt wysoka i wciąż spoglądam jakby z dołu. Postać dziecka jest bardzo symboliczna, to małe, bezbronne stworzenie, wyglądające na wielki świat.
Przypomnijmy sobie szybko kilka faktów. Urodziła się 30 lipca 1958 roku w hrabstwie Kent w Anglii. Podstawową edukację zdobyła w rzymskokatolickiej szkole zakonnej, gdzie w wieku 11 lat napisała pierwszy wiersz, "The Crucifixion", nad wyraz oryginalnie i poważnie traktujący o ukrzyżowaniu Chrystusa. Z muzyką miała kontakt od najmłodszych lat: ojciec często grywał na fortepianie, brat Paddy uczył się gry na skrzypcach. Kate często towarzyszyła im w muzykowaniu, chociaż formalnego wykształcenia nie zdobyła nigdy.
Gdy miała 13 lat skomponowała pierwsze piosenki - "The Man With The Child In His Eyes" (jakże znamienny tytuł!) i "The Saxophone Song". Obydwie nagrała niecałe trzy lata później pod kierunkiem zaprzyjaźnionego gitarzysty Pink Floyd, Davida Gilmoura. Przedstawiciele firmy EMI byli oczarowani, woleli jednak poczekać ze sfinalizowaniem kontraktu, gdyż obawiali się, że szesnastoletnia dziewczyna może jeszcze nie bardzo wiedzieć, czego naprawdę chce od życia. Tymczasem, mimo młodego wieku, Kate Bush odczuwała tak zwane powołanie. Zafascynowana nie tylko światem dźwięków, zapisała się do szkoły baletowej, a potem trafiła do zespołu mimów kierowanego przez Lindsaya Kempa. Nauczyła się ruchu scenicznego, a także gry aktorskiej, co bardzo przydało się jej podczas późniejszych koncertów oraz przy realizacji teledysków. Gdy skończyła 19 lat, znalazła się ponownie w studiach EMI i przystąpiła do nagrania pierwszego longplaya - "The Kick Inside" (1978).
Od tamtej chwili stała się jedną z najpopularniejszych, a także najpiękniejszych wokalistek świata. Brytyjska publiczność kilkakrotnie wybierała ją piosenkarką roku - Kate zawsze reagowała z dziewczęcą radością i wcale nie udawanym zaskoczeniem. Nigdy do końca nie wierzyła we własne szczęście. Wielu jej wielbicieli, a nawet przeciwników, łamało sobie głowy nad fenomenem jej kariery, nie mogąc zrozumieć, co takiego ma w sobie ta drobna, "duża" dziewczynka. Tymczasem odpowiedź jest bardzo prosta: właśnie TO.
Lata mijały, ukazywały się kolejne płyty ("Lionheart", "Never For Ever", "The Dreaming", "Hounds Of Love"), a Kasia stawała się dojrzałą kobietą. Jej ostatni album "The Sensual World", jest pierwszą wielką manifestacją pozytywnej, kobiecej energii. Artystka pracowała nad nim cztery lata, starając się stworzyć coś nowego, wartościowego i zarazem osobistego.
 Jestem na tej płycie bardziej szczera niż kiedykolwiek wcześniej, lecz mimo to piosenki nie opowiadają bezpośrednio o mnie. To mieszanina filmów, książek, przeżyć innych ludzi, a także moich - spreparowana tak, że tworzy pewien obraz mojej osoby.
Kate Bush nie raz już komponowała według podobnej receptury, czasami otwarcie przyznając się do konkretnych źródeł inspiracji. Były nimi m.in. słynna powieść Emily Bronte ("Wuthering Heights"), niesamowity horror Stephena Kinga "The Shining" ("Get Out Of My House"), poemat Tennysona "The Holy Grail" (suita "The Ninth Wave"), film "Panna młoda w żałobie" Francoisa Truffauta ("The Wedding List"), historia okultysty Houdiniego ("Houdini") i sparaliżowanego kompozytora Deliusa ("Delius"). Jednak każda książka, film, historia czy anegdota były jedynie punktem wyjścia - początkiem własnego, oryginalnego dzieła Kasi. I taki jest też "Zmysłowy świat".
Kompozycja tytułowa zainspirowana została monologiem Molly Bloom ze słynej powieści Jamesa Joyce'a "Ulisses". Początkowo Kate napisała muzykę do fragmentów oryginalnego tekstu, nie otrzymała jednak zgody na jego wykorzystanie. Musiała więc napisać własny. Molly Bloom wydostaje się z książki do prawdziwego świata, pełnego zmysłowych wrażeń. W ten sposób ucieka autorowi, przestaje być postacią fikcyjną, staje się człowiekiem. Utwór opowiada o kontakcie z ludźmi za pomocą zmysłów. Dotyk? Owszem, ale niekoniecznie tylko fizyczny: można dotykać innych, wywołując u nich wzruszenie. Erotyzm emanujący z wielu wcześniejszych kompozycji Kasi ("Feel It", "In The Warm Room", "Symphony In Blue", "The Infant Kiss"), nabiera tu zupełnie innego wymiaru. Dawniej była to młodzieńcza fascynacja i zauroczenie samym kontaktem fizycznym, obecnie jest to odzwierciedlenie uniwersalnej radości, wypływającej z emocjonalnego połączenia z całym światem: Możemy się cieszyć tyloma rzeczami na naszej planecie. Cała przyroda została zaplanowana tak perfekcyjnie, aby każde stworzenie czerpało maksimum szczęścia ze swego życia. Na przyklad pszczoła może latać z kwiatu na kwiat i cieszyć się ich kolorami, gdyż wszystkie zostały stworzone dla niej. (...) Miłość to uczucie cudowne i potężne. Prawie każda piosenka jaką w życiu napisałam traktuje w jakimś sensie o miłości. Bardzo ważną rzeczą jest nauczyć się kochać ludzi, jednak hamuje nas strach. Tylko czasami niektórzy pojmują o co naprawdę chodzi, gdy odpowiedni wstrząs otworzy im oczy.
Jednym z ważniejszych utworów na albumie "The Sensual World" jest kompozycja "Deeper Understanding", opowiadająca o związku między człowiekiem a... komputerm. Większość ludzi nie zna swoich sąsiadów, czasami nawet nie zna swoich bezpośrednich partnerów. Szczególnie silnie odczuwalne jest to w Ameryce, gzie ludzie prawie nie wychodzą z domów, gapią się w telewizor, rozmawiają z sobą przez telefon. Wiele kobiet odchodzi od mężów, którzy cały swój czas poświęcają komputerom.
Obojętność, oziębłość, a także brak zrozumienia ze strony ludzi doprowadza bohatera utworu do prawie całkowitej alienacji. Zamyka się w swoim pokoju i włącza komputer, który zawsze ma dla niego kilka ciepłych słów. Jest to nie tylko ucieczka od zobojętniałego świata, ale także próba zgłębienia ważnych, nurtujących człowieka pytań. Cała wiedza zgromadzona w komputerze może pomóc w odkryciu sensu istnienia, a także w zrozumieniu mechanizmów kierujących wszechświatem. Główną inspiracją powstania tego utworu był program telewizyjny, w którym występował sparaliżowany naukowiec Stephen Hawkins, porozumiewający się z otoczeniem za pomocą procesora słów. Miałam wrażenie, że słyszę głos Boga. Mówił tak natchnione rzeczy, że nie mogłam wprost uwierzyć, iż słucham naukowych wniosków. Po prostu mówił, że świat nie miał początku i nie ma końca, tylko po prostu jest. Słowami jednak nie można oddać tego, co ten człowiek bezapelacyjnie odkrył. Obawiam się, że nie zrozumielibyśmy tego, nawet gdybyśmy znaleźli odpowiednie słowa.
Praca nad tym szczególnym utworem doprowadziła do kontaktu Kasi z trzema bułgarskimi śpiewaczkami, znanymi jako Trio Bulgarka. Wystąpiły one w roli głosu z komputera, tworząc niezwykły, niemalże anielski chórek. Współpraca i muzyczne zrozumienie (Kasia najmilej wspomina moment, kiedy tłumacz na chwilę opuścił studio i artystki mówiły do siebie nie rozumiejąc słów, ale wyczuwając się wzajemnie) zaowocowały aż trzema nagraniami: "Deeper Understanding", "Never Be Mine" i "Rocket's Tail". W tym ostatnim pojawił się też ze swoją gitarą David Gilmour, któremu Kate Bush zawdzięcza dobry początek swojej kariery. "Rocket's Tail" opowiada o romantycznych złudzeniach, dla których jednak warto żyć. Nawet jeśli nasza rakieta szybująca po niebie wyda się innym tylko smugą ognia i dymu, która niebawem rozbije się gdzieś daleko o ziemię. Podobny w nastroju jest "Never Be Mine", traktujący o ponadczasowym pięknie marzeń, które są treścią życia tak długo, jak długo nie doczekają się realnego spełnienia.
O dorastaniu opowiadają dwie piosenki: przepiękna "The Fog" (ojciec Kasi, Dr John Bush, zwraca się do swojej córki: Stań na nogach, dziecko, gdyż jesteś już dorosła) i "rozśpiewana" "Reaching Out", w której jest mowa o potrzebie uczuć, a także ostrzeżenie przed wkładaniem ręki w lśniące i pociągające płomienie. I wreszcie "This Woman's Work", której bohaterem jest mężczyzna lub raczej chłopiec stojący wobec konieczności stania się mężczyzną. Oczekuje on za drzwiami porodówki na dziecko, które właśnie przychodzi na świat. Wspomina wszystkie chwile ze swoją dziewczyną, kiedy nie zdawał sobie nawet sprawy z roli, jaką oboje mają wypełnić w zyciu. Wciąż chciałby być jeszcze nieodpowiedzialnym chłopcem, a teraz stoi u progu wielkiej tajemnicy i wielkiej odpowiedzialności. Czy sobie poradzi?
W ostatniej piosence "Walk Straight Down The Middle", pojawia się odpowiedź: trzeba być razem, wspomagać siebie, starać się wzajemnie zrozumieć. Świat jest dla nas. Nie należy się bać, tylko dumnie iść samym środkiem jego głównej ulicy.
Ważność przekazanych na tej płycie treści trochę przyćmiła muzykę, ale dla prawdziwych wielbicieli talentu Kate Bush, "The Sensual World" jest kolekcją urzekających piosenek. Stanowi nawet jakby powrót do początków, kiedy śpiewała utwory wzruszające dziewczęcą spontanicznością. Teraz czaruje kobiecością i bogactwem swoich spostrzeżeń, a także profesjonalizmem i nadnaturalnym darem swobodnego poruszania się po zmysłowym świecie dźwięków. Tylko ona potrafi tak bardzo zahipnotyzować  słuchacza swoją muzyką, zmusić do myślenia a także pomóc mu w poznaniu samego siebie. Niezwykła, jedyna w swoim rodzaju, kobieta - i zarazem wiecznie młoda dziewczyna, czasami nawet dziewczynka. Wydaje płyty raz na kilka lat, za każdym razem oddając nam siebie całkowicie. Wszak sama powiedziała, że aby dotknąć innych, wystarczy wywołać w nich wzruszenia...
 
TOMASZ BEKSIŃSKI, MAGAZYN MUZYCZNY, 1990

THE SINGLE FILE ( BOX - 13 SP's - UK LIMITED EDITION)

The Single File (LASERDISC)

 

PŁYTY KATE BUSH
 
Od debiutu Kate Bush minęło ponad 10 lat i chociaż jej dyskografia nie jest zbyt obfita, Kate cieszy się sympatią i uznaniem słuchaczy.
W ubiegłym roku czytelnicy tygodnika "Melody Maker" wybrali ją najlepszą wokalistką, a longplay "The Sensual World" zdobył bardzo pochlebne recenzje. Kate bardzo starannie opracowuje repertuar, długo i dokładnie przygotowuje każdy nowy utwór; być może dlatego jej płyty nie ukazują się często. Za to jeśli już się pojawią - wiadomo, że będzie to wydarzenie artystyczne dużego formatu.
Kate Bush wychowała się w rodzinie o dużych tradycjach muzycznych; szybko nauczyła się grać na fortepianie i skrzypcach. Już jako 16-latka nagrała pierwsze piosenki, a nawet podpisała kontrakt z wytwórnią EMI. Przy realizacji próbnych nagrań pomógł jej muzyk zespołu Pink Floyd, Dave Gilmour, nadając utworom ostateczny, profesjonalny kształt. Kate zadebiutowała albumem "The Kick Inside", który uzyskał entuzjastyczne recenzje, a wydana na singlu kompozycja "Wuthering Heights" zajęła pierwsze miejsce na brytyjskich listach przebojów. Duże wrażenie wywołał nie tylko oryginalny materiał muzyczny, ale także niezwykły sposób interpretacji utalentowanej kompozytorki, autorki tekstów i piosenkarki. Kate należy bowiem do tych wokalistek, które rozpoznajemy natychmiast po specyficznej, niepokojącej barwie głosu. Chociaż zdania krytyków są czasem podzielone, przyznać trzeba , że ... jej styl jest nie ddo podrobienia. Swoją oryginalność podkreśla także na estradzie: na koncertach wykorzystuje swoje umiejetności tańca i... pantomimy.
Kate Bush - artystka niezwyke dojrzała i profesjonalna, o ustalonej renomie - ma na swoim koncie wiele przebojów singlowych ("Wow", "Babooshka", "Running Up That Hill", "Cloudbusting"), oraz udane longplaye (np. "Lionheart", "Hounds Of Love" i ubiegłoroczny "The Sensual World").
 
Co nam zostało z tych płyt...?
PR III Polskiego Radia, Niedziela 29 lipca 1990, godz.15:30
BEATA PRZEDPEŁSKA (To&Owo, 1990)

THIS WOMAN'S WORK (BOX - 8CD's - UK LIMITED EDITION)

THIS WOMAN'S WORK (Box)
Prawie sto piosenek na ośmiu płytach, do tego wydłużone i udziwnione wersje oraz piosenki, które przedtem światła dziennego nie ujrzały. Cała dyskografia Kate Bush do roku 1990. Nie można powiedzieć, że jej piosenki zawojowały listy przebojów, ale chyba lepiej mieć fanów oddanych i wiernych z wypiekami na twarzy czekających na każdy nowy singiel, niż rzesze takich, co są w stanie zanucić fałszując jedną tylko piosenkę.
Piękne wydawnictwo, nie tylko na długie jesienne wieczory, choć raczej dla osób o wyrafinowanych gustach muzycznych.

 

 


SHOEBOX (UK LIMITED EDITION)

SHOEBOX (SECOND UK LIMITED EEDITION)

T-SHIRT+ZNACZEK+CD

THE RED SHOES
Piętnaście lat upłynęło od debiutu artystki, a cztery lata od ostatniej płyty.
Kate w jednym z wywiadów oświadczyła, że obecnie piosenki komponuje się jej znacznie trudniej niż kiedyś - nieważne, warto było tak długo czekać. Różne style muzyczne przeplatają się na tym albumie. Jest i pełne rytmów latynoamerykańskich "Eat The Music", jest także funkujące "Rubberband Girl", klasyczna ballada rockowa "And So Is Love", wreszcie sporo pięknych, pastelowych "kaśkowych" utworów. Słuchając każdego z nich ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, iż TAKĄ muzykę mogła wymyślec tylko ONA, i bez względu na to, w jakie rejony muzyczne wędrujemy, wynik takiej wycieczki jest zawsze imponujacy.
Każdy utwór posiada przejrzystą linię melodyczną, jest perfekcyjnie zaśpiewany i doprawdy wspaniale zaaranżowany. W pełni wykorzystany został potencjał tkwiący w zaproszonych do nagrania albumu gościach: klarowne linie gitary weteranów białego bluesa Becka i Claptona, szemrzące skrzypce coraz częściej zapuszczającego się w rejony rocka gwiazdora muzyki klasycznej Nigela Kennedy'ego, różnorakie umiejętnosci muzycznego ekscentryka Prince'a, wreszcie chórki odkrytego przez Kate "The Trio Bulgarka", to elementy nie tyle dopełniajace, ile w najwyższym stopniu współtworzące płytę.
Całość skomponowała, zaśpiewała, zagrała na instrumentach klawiszowych i - co niezwykle istotne - wyprodukowała Kate Bush.
Wielka płyta. Na kolana !!!

Piotr Bartyś, 1993 *****

 


The Line, The Cross & The Curve (Laserdisc)

MUZYCZNA BAŚŃ KATE BUSH
W roku 1993 Kate Bush zrealizowała wideoklipową baśń "The Line, The Cross & The Curve" urzeczywistniając tym samym swą wizję dzieła sztuki będącego jednością muzyki, tańca i pantomimy.
W znakomicie zainscenizowanych sekwencjach przedstawiona została historia pewnej tancerki, która opętana czarem czerwonych bucików nie potrafi przerwać tańca. Dopiero niebezpieczna podróż do krainy ciemności uwalnia tancerkę od klątwy i ratuje przed nieuchronną zgubą.
Kate Bush zwana nimfą pop niechętnie występuje przed wielką publicznością. Artystka preferuje pracę w studiu i komponowanie oryginalnych utworów o tajemniczych przesłaniach.

To&Owo, 1996


HOUNDS OF LOVE (BOX - LIMITED EDITION)

HOUNDS OF LOVE / Limited Edition/
Zokazji 100-lecia EMI pojawiło się specjalne wydanie najlepszej płyty Kate Bush z roku 1985 – „Hounds Of Love”. Albumu, który oprócz uznania słuchaczy (Nr 1 w Wielkiej Brytanii) i krytyki przyniósł cztery single, w tym dwa wielkie przeboje: wspaniały „Running Up That Hill” i „Cloudbusting”. Na płycie, Kate w przekonywujący sposób połączyła muzyczny romantyzm  art rocka z brytyjskim folklorem, a w wersji słownej wykorzystała do swoich baśniowo-demonicznych opowieści tradycję brytyjskiej literatury romantycznej. Dodając do tego charakterystyczną, nieco teatralną, interpretację wokalną, otrzymujemy album pełen uroku, a zarazem dramatycznych zmian nastrojów.
Jubileuszowe wydanie uzupełniają cztery nie publikowane nagrania z sesji do albumu „Hounds Of Love” oraz maksisinglowe miksy „Running Up That Hill” i „The Big Sky”.

Grzegorz Brzozowicz, Wrzesień 1997, Machina


Songbook "Aerial"

A e r i a l (EMI)

Kate Bush nie rozpieszcza nas fanów nowymi nagraniami. Na album "Aerial" czekaliśmy dokładnie 12 lat. Już nawet bałem się, że nigdy się on nie pojawi… Jednak warto było czekać. To zestaw niezwykły. Po tylu latach już nie bardzo wiedziałem na co czekać.

"Aerial" to dwa dyski. "A Sea Of Honey" zawiera między innymi przebój "King Of The Mountain", a płyta druga "A Sky Of Honey" dwa moje ulubione fragmenty całości: "Sunset" (w chórkach między innymi Gary Brooker, wokalista grupy Procol Harum) i "Somewhere In Between". Albumu najlepiej jednak słuchać w całości. To prawie półtorej godziny wyprawy w najpiękniejsze marzenia. Nie bardzo wiadomo, które piosenki powstały teraz, a które na przykład 5, albo 10 lat temu. Na szczęście to nie ma znaczenia.

Album jest całością i ma niezwykłą moc. Im dłużej go słucham, tym bardziej lubię, tym cześciej chcę do niego wracać. I robię to, bo dla mnie "Aerial" to już klasyka początku XXI wieku. Swoją drogą ciekawe, ile będziemy czekali na Jej następne nowe nagrania?

Marek Niedźwiecki, Grudzień 2005


''Aerial'' na CD (wydanie digipack)

Kate Bush - "Aerial"  (80 min / Pop)

Pierwszy raz o Kate Bush zrobiło się głośno w 1978 roku za sprawą singla Wuthering Heights (Wichrowe Wzgórza), potem przyszedł czas na znakomite płyty The Kick Inside, Lionheart, Never For Ever (z hitami Babooshka i Army Dreamers) oraz Hounds Of Love. Po raz ostatni Kate Bush usłyszeliśmy w 1993 roku na albumie Red Shoes, który artystka zadedykowała swojej zmarłej właśnie matce. Teraz, po długich dwunastu latach milczenia, Kate Bush powraca na muzyczną scenę z wysmakowanym, wypełnionym niezwykłym klimatem (fani Kate Bush dobrze wiedzą, o czym mowa) longplayem Aerial. Dwupłytowe wydawnictwo to ukoronowanie kariery muzycznej Kate Bush zachwycające głębią i mistyczną aurą, która zupełnie nie poddaje się upływowi czasu.

Komputer Świat, Nr 25/05, Co nowego na DVD i CD?, 14.12.2005


Okładka płyty analogowej (front)
 
Okładka płyty analogowej (back)
 
Kate Bush (sesja do singla i płyty...)
A E R I A L


     Zaczyna się od pulsujących dźwięków bębnów. Na początku nieco przytłumione, później coraz odważniej wprowadzają słuchacza w hipnotyzujący nastrój utworu. Tak brzmią pierwsze takty King of the mountain. Kate Bush, jakby trochę nieśmiało, jakby trochę z oddali wkracza ponownie do wyobraźni swoich słuchaczy. Na Aerial powracają duchy przeszłości. Koncepcja zawarta na klasycznym już albumie Hounds of love i tym razem okazuje się być niezawodna. Mamy zatem dwie części: pierwsza Sea of honey to zbiór indywidualnych utworów, pozornie ze sobą nie powiązanych. Druga - Sky of honey, to suita opiewającą uroki i barwy dnia.

     Sea of honey to zdecydowanie mroczna strona Aerial. Wiatr jest tu jednym z głównych bohaterów. Wkracza do pustych pomieszczeń, a jego świst wypełnia przestrzenie i dźwięki zawarte na płycie. Pojawia się w King of the mountain, Mrs. Bartolozzi, How to be invisible, jest odczuwalny w Joanni. W tej części płyty jest żywiołem, który wprowadza nastrój tajemnicy i grozy. Obywatel Kane, Elvis Presley, Joanna d'Arc, a także mężczyzna mający obsesję na punkcie boskiej liczby Pi, pani Bartolozzi, mały Bertie. Wszyscy oni, jako bohaterzy piosenek, wprowadzeni zostają w krąg muzycznej mitologii Kate Bush, którą artystka tworzy od blisko 30 lat. Umieszcza w tym kręgu również samą siebie. Bo czy nie taką retrospekcją mitów na własny temat jest piosenka How to be invisible? Utwór, będący labiryntem słów i znaczeń, jest wariacją na temat ostatnich 12 lat. Właśnie… wariacją, bo Kate Bush nigdy nie zdecydowałby się na napisanie piosenki, która wszystko wyjaśniałaby w sposób dosłowny. To nie w jej stylu. Woli wyjaśniać nie wyjaśniając, wplątuje tym samym słuchacza w wir niedorzeczności i ukrytych symboli. Niedorzecznym wydaje się być pomysł wyśpiewania liczby Pi, czy też wychwalania pralki. Tymczasem to właśnie Mrs. Bartolozzi jest jednym z najważniejszych utworów na tej płycie. Zresztą w obu utworach rozpisanych na fortepian (drugi to A Coral room) głos Kate, a także przywoływane przez nią obrazy najmocniej poruszają wyobraźnię słuchacza. Zamykający pierwszą część A Coral room to chyba najlepsza poezja jaką dotychczas udało się Kate Bush stworzyć (stwierdzenie dość ryzykowne). To najbardziej osobiste wyznanie w karierze Kate. I po raz kolejny, nie jest to wyznanie dosłowne, szukające łatwych wzruszeń.

     Czym jest "koralowy pokój"? John Carder Bush, brat artystki, tak oto wyjaśnia znaczenie tytułu: 
A Coral room. To pomieszczenie stworzone z martwych rzeczy, w którym za sprawą umiejętności architekta, tajemniczej formuły i jego magicznej konstrukcji, będziesz płakał jak dziecko.
Ten pokój, pomoże Ci oczyścić się z bólu, który od lat przeszywa twe serce…
Czy jesteś gotowy aby do niego wkroczyć?

"Coral", piękna rzecz stworzona z martwych elementów, bolesny powrót do świata rzeczy umarłych. Nie bez powodu Kate Bush wkracza do swego pokoju dopiero 14 lat po śmierci ukochanej matki.

     Z mrocznych i tajemniczych korytarzy Sea of honey zostajemy wprowadzeni w radosne "Niebo miodu". Prostota melodii i przekazu jest na Sky of honey pozorna. Wciąż mamy tu zabawy ze słowem; sun - son, birds - Bertie itd. An Architect's dream - utwór mówiący o "pięknych błędach" Stwórcy - piosenkarka napisała go, kiedy była w ciąży… nieplanowanej ciąży. Nic (prawie nic) nie dzieje się zatem w muzyce Kate Bush przypadkowo. I tak jak The ninth wave kończy się odrodzeniem bohaterki, tak Sky of honey kończy się narodzinami dnia (syna!?).

     Od strony muzycznej "Niebo miodu" wypełnia szalenie urokliwa plejada dźwięków i melodii. Kilka utworów ma niezwykle uderzające zakończenia. W Prologue, po kilku minutach spędzonych z pięknymi partiami fortepianowymi, pojawiają się miarowe uderzenia perkusji, okraszone pięknym śpiewem w języku Dantego. Sunset, które jest absolutną muzyczną kulminacją całej płyty, kończą zabójcze dźwięki flamenco. W Nocturn, po dość rozczarowujących zwrotkach, otrzymujemy mocną dawkę chóralnego śpiewu, który z impetem wprowadza nas w radosny nastrój tytułowego Aerial. A tam czeka już na nas "morze śmiechu"…

     Można zapewne znaleźć na tej płycie jakieś skazy, np. Joanni brzmi pompatycznie i nieco archaicznie. Pi to swego rodzaju muzyczne curiosum, które wzbudza zainteresowanie słuchacza, ale tylko do pewnego momentu. Zaczyna się obiecująco, tyle że pierwotne, pozytywne wrażenie zostaje zatarte przez monotonię wyśpiewywanych sekwencji liczb. Podobna pułapka czyha na How to be invisible. Obu utworom brakuje pewnego elementu zaskoczenia, brakuje zakończenia, które byłoby pięknym zwieńczeniem całości. Wciąż jednak How to be invisible wykracza daleko poza ramy przeciętnej piosenki. Rewelacyjnie zaaranżowane gitary i świetne brzmienie basu czyni z tego utworu potencjalny przebój i całkiem udane uzupełnienie dla bardzo dobrej pierwszej płyty.

     W jednym z ostatnich wywiadów Kate Bush powiedziała: Moja muzyka potrzebuje czasu żeby zostać zrozumianą. Ale świadomie podejmuję to ryzyko. Wartość sztuki polega na tym, że wyraża ona uczucia autora lub malarza. Beznamiętny i odpychający charakter dzisiejszej popkultury wysysa wręcz emocje z naszego życia. Moim obowiązkiem jest zatem zrobienie czegoś co będzie próbą powstrzymania tej sytuacji.
Aerial jest zatem jej odpowiedzią na pytanie, czy współczesna sztuka wciąż może być katalizatorem emocji.

Justyna Słubik, marzec 2006 (Laureatka głównej nagrody w drugim konkursie - na napisanie recenzji albumu Kate Bush "Aerial" - zorganizowanym dzięki uprzejmości EMI MUSIC POLAND, przez Polską Stronę KATE BUSH)


Tak dziś śpiewa Katarzyna Wielka

Gdy sześć lat temu wydawała płytę "Aerial", wydawała się głosem z minionej epoki. Teraz, po premierze "Director's Cut", Kate Bush znów jest inspiracją dla całego pokolenia wokalistek.

Właściwie 11 piosenek z "Director's Cut" (EMI) fani już znają. Pojawiły się wcześniej na dwóch płytach: "The Sensual World" z 1989 i późniejszej o cztery lata "The Red Shoes". Ale to nie zwykły album kompilacyjny. Stare numery Bush nagrała na nowo, poddając je radykalnej obróbce.

Skąd ta potrzeba podejścia po raz drugi do tych samych utworów? Dziwny pomysł pasuje do Bush. Gdy wpisze się do Google'a hasło "Kate Bush weird" (czyli "dziwaczna") wypada ponad pięć milionów wyników. Znacznie więcej niż przy hasłach "Kate Bush sexy" czy "Kate Bush genius". Najwyraźniej nawet internet ma o Kate wyrobione konkretne zdanie.

Do show biznesu trafiła jako nastolatka. Drogę miała ułatwioną. Dom państwa Bush znany był w całym hrabstwie Kent z artystycznych ambicji. Jej ojciec, lekarz, był także pianistą. Matka tańczyła w zespołach ludowych. Jeden z braci budował instrumenty, drugi pisał poezję i fotografował. Gdy rodzice zauważyli, że Kate komponuje piosenki, nagrali jej demo i próbowali zainteresować nią wytwórnie płytowe. Dzięki wsparciu gitarzysty Pink Floyd Davida Gilmoura Kate przyjrzał się łowca talentów z EMI. I natychmiast sporządził kontrakt.

EMI rozsądnie nie pchało 16-latki na scenę, pozwoliła dokończyć jej szkołę i wyłożyła zaliczkę, którą Kate przeznaczyła na lekcje baletu oraz sztuki mimicznej. Kilka lat później debiutancki singel "Wuthering Heights" (1978) wskoczył na szczyt brytyjskiej listy przebojów. Bush wciąż była jeszcze nastolatką, a nagle stała się najpopularniejszą artystką w Wielkiej Brytanii. Jej trzeci album "Never For Ever" od razu po premierze wylądował na pierwszym miejscu sprzedaży. Nigdy wcześniej nie udało się to żadnej brytyjskiej wokalistce.

Już "Wuthering Heights" wyznaczyła jej charakterystyczny styl. Kompozycja z pogranicza popu, ambitnego rocka, musicalu i muzyki klasycznej. Bogata, niesztampowa aranżacja. Niesamowita skala głosu i swoboda operowania w wysokich rejestrach. Intrygujący teledysk, w którym popisywała się baletowymi układami. No i niebanalny tekst zaczerpnięty z książki Emily Brontë.

Klasę Bush potwierdzała w następnych latach. Na płytach (jej opus magnum to "Hounds Of Love" z 1985 r.) czy pojawiając się u innych wykonawców (zaśpiewała kilka wersów w "Don't Give Up" Petera Gabriela i... całkiem zdominowała utwór).

W całej karierze zagrała tylko jedną trasę. Jej teledyski to filmowe etiudy. A najlepszym przykładem jej zakręconej wyobraźni jest "Heads We're Dancing" z tekstem o kobiecie, która całą noc tańczy z nieznajomym, aby nad ranem stwierdzić, że to Hitler.

Na początku wydawała płyty co rok, z czasem dał znać o sobie jej legendarny perfekcjonizm - czas pomiędzy albumami wydłużał się, aż po "The Red Shoes" z 1993 r. zupełnie zamilkła - na 12 lat. To tylko wzmagało plotki na jej temat. Bush jednak albo ignorowała, albo kpiła z własnej legendy. Twierdziła, że po prostu woli żyć prywatnie i wychować syna.

Na "Director's Cut" znów chadza własnymi ścieżkami. Gdy w 1989 r. nagrywała "The Sensual World", chciała by za tekst posłużył fragment monologu Molly Bloom z "Ulissesa" Joyce'a. Właściciele praw do twórczości irlandzkiego pisarza zgodzili się dopiero teraz. Stąd "Director's Cut" otwiera "Flower Of The Mountain" - utwór z melodią "Sensual World", ale zupełnie nowym tekstem. Paradoksalnie to jeden ze słabszych momentów na płycie. Głos Bush - niższy niż 20 lat temu - nie brzmi tak intrygująco i zmysłowo jak w oryginale. Złym pomysłem jest też wybrana na singel wersja "Deeper Understanding". W oryginale razem z Kate śpiewało trio Bulgarka nadając piosence nierealnego klimatu. Teraz Bush zastąpiła te partie swoim głosem przepuszczonym przez procesor dźwięku Auto-Tune. Efekt jest rozczarowujący.

Ale są tu również utwory intrygujące. W nowej wersji "The Red Shoes" znika zabarwienie irlandzkim folkiem, pojawia się transowa energia. W "This Woman's Work" jest mocna ingerencja w linię melodyczną. "Moments Of Pleasure" było dramatyczną, bogato orkiestrowaną piosenką pop. Teraz zaśpiewana w obniżonej tonacji z towarzyszeniem fortepianu zamienia się w piękną, ascetyczną, lekko jazzującą balladę.

Mimo to "Director's Cut" to przede wszystkim ciekawostka dla fanów. Nowych wyznawców pozyskać mogą jej za to inni. W latach 90. wśród jej następczyń wymieniano Bjork czy Tori Amos, potem wydawało się, że kolejna generacja zapomniała o Bush. Trendy jednak się zmieniły - jej nazwisko pada w kontekście twórczości Florence & The Machine, Lykke Li, Joanny Newsom po Marinę & The Diamonds.

Bush zapowiada wydanie zupełnie premierowego materiału. Ale wydaje się że dziś prawdziwą moc jej muzyki łatwiej odkryć nie w jej własnych nagraniach, ale na płytach wychowanych na niej śpiewających kobiet.

Robert Sankowski, Gazeta Wyborcza, 20.05.2011


Innych recenzji płyt "Aerial" i "Director's Cut" oraz informacji ich dotyczących szukajcie w dziale NEWSY...